Cradle of Filth – Wszystko kręci się wokół ucieczki [WYWIAD]

„The Screaming of the Valkyries” Cradle of Filth wkracza na salony horroru. Czternasty album angielskiego zespołu jest pierwszym wydanym pod szyldem Napalm Records, a także pierwszy z nowymi członkami zespołu: Donny’m Burbage na gitarze i Zoe Marie Federoff na klawiszach i żeńskim wokalu.

Z tej okazji złapaliśmy niezwykle zabieganego wokalistę Cradle of Filth, bo kto nam zabroni? Zasługujecie na to, żeby dowiedzieć się więcej nt. nowego albumu!

Co tak bardzo cię fascynuje w Walkiriach?

Dani: Absolutnie nic. Nawiązanie do tytułu albumu „The Screaming of the Valkyries” nie ma z nimi nic wspólnego – prócz nazwy. Chodzi nam o kataklizm, o ostateczny koniec. Legenda głosi, że jeśli walkirie zostaną przytłoczone, to będzie koniec Asgardu, co oznacza Ragnarök – koniec wszystkiego. To jest metafora: wyobraź sobie, że na całym świecie słyszysz ten potężny, przerażający wrzask z niebios oraz dźwięki bitwy. Oczywiście to nigdy się nie zdarzy, bo to tylko symboliczne, ale miałoby to ten sam efekt, co oglądanie wybuchającego w powietrzu miasta z bombą atomową lub dostrzeganie fali tsunami wznoszącej się nad plażą, na której stoisz. Chodzi o to ostateczne kataklizmiczne wydarzenie. Inspiracją był fakt, że jesteśmy zaledwie kilka sekund przed północą na zegarze zagłady.

Kto odpowiada za grafikę?

Dani: Roberto Diaz. Odkryłem go surfując po Internecie w poszukiwaniu graficznych dzieł sztuki. Skontaktowałem się z nim i okazał się być bardzo zainteresowany. Poza tym jest fanem zespołu! Wysłałem mu teksty piosenek, prosząc o ich interpretację – oczywiście było to bardziej skomplikowane, ale w uproszczeniu tak to wyglądało. Przedtem współpracowaliśmy z Arthurem Berzinshem, łotewskim artystą współczesnym. Dziesięć lat naszej współpracy zakończyło się gdy tylko odeszliśmy z Nuclear Blast Records. Stworzył okładki dla wszystkich trzech albumów wydanych przez Nuclear Blast. Nie chodziło nam o to, że go już nie lubiliśmy. Po prostu czuliśmy, że z nową wytwórnią, nowym albumem i nowymi członkami chcieliśmy spróbować nowych rzeczy.

Miałeś wizję jak powinna wyglądać okładka, czy Arthur dostał wolną rękę?

Dani: Dałem mu możliwość samodzielnej interpretacji dzieła w oparciu o teksty. Wprowadzono pewne poprawki, np. zmieniliśmy kolory. Czasami szokujemy, ale nie w tym przypadku i nie mieliśmy też żadnego ustalonego konceptu. Ludzie często mają ten krzywdzący pogląd, że powielamy siebie samych, a to wcale nie jest prawda. Nie powiedziałbym, że okładka „The Screaming of the Valkyries” jest szokująca w jakimkolwiek stopniu. Jesteśmy naturalni w tym, co robimy.

Jaka jest historia dołączenia do zespołu Donny’ego i Zoe?

Dani: W 2022 r. mieliśmy wyjechać do Ameryki na trasę z Danzig, co zresztą zrobiliśmy. Nasz poprzedni gitarzysta postanowił, że nie chce już grać w Cradle of Filth. Poznał dziewczynę rok lub dwa wcześniej ipostanowili zamieszkać razem. Oczekiwali dziecka, a on przeprowadzał się z jednej części Anglii do drugiej, co było dla niego poważnym zobowiązaniem. Myślę, że po pandemii zdał sobie sprawę, że może więcej zarobić grając na gitarze i dając chociażby lekcje online, więc to zrobił. Powiem szczerze, nie obchodzi mnie to za bardzo. Odszedł z powodów osobistych, a nasza tymczasowa klawiszowiec postanowiła wykorzystać jego odejście jako pretekst do swojego własnego. Cradle of Filth znalazł się w trudnej sytuacji, ponieważ nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu na załatwienie wiz do Ameryki, a trasa za miesiąc! Od samego jej początku byliśmy w Ameryce z założeniem, że dwie osoby są z nami tymczasowo. Na końcu trasy chcieliśmy im podziękować za ich czas i się pożegnać. Jednak osoba, która zajmowała się zaangażowaniem ich w projekt, naprawdę wykonała świetną robotę. Nie mogliśmy nie zmienić zdania. Pomyśleliśmy, że ci ludzie powinni dołączyć do zespołu. Miałem wątpliwości co do Amerykanów w europejskim zespole, ale okazało się, że nie miałem się o co martwić, bo zarówno Zoe, jak i Donnie wcześniej byli fanami zespołu. Wnieśli dużo energii do zespołu. A Zoe niedawno wyszła za mąż za Ashoka. Przez te trzy lata w zespole zbudowali silną relację. Byliśmy na ich ślubie w Tucson w Arizonie.

Wspomniałeś, że miałeś wątpliwości dotyczące obecności Amerykanów w Cradle of Filth. Możesz rozwinąć myśl?

Dani: Cóż, mam na myśli, że pojawiły się wątpliwości – jak już mówiłem – bo w muzyce byłoby czuć byłoby amerykanizm. Zdarzyło się to wielu zespołom w przeszłości. Mają po prostu inne spojrzenie na pewne rzeczy. Mieliśmy wcześniej w zespole Amerykanów i było inaczej. Nie miałem się o co martwić, bo wszystko jest w porządku. Nie rejestrujemy wszystkich pomysłów. O ile pamiętam, a nie robię notatek na ten temat, nowy materiał jest tak samo dobry, jak każdy inny. Nie mogę tego dokładnie wyjaśnić; wiele osób pyta mnie o procedurę pisania, ale nie rozumiem dlaczego. Nie mamy sprawdzonego sposób na pisanie płyty – gdyby tak było, wszyscy by to robili. Za każdym razem jest inaczej i proces różni się w zależności od pory roku i miejsca, w którym się znajdujesz. Inspiracja pochodzi ze wszystkiego. To nie polega tylko na tym, żeby usiąść i powiedzieć: dobrze, to będzie o tym, a to o tamtym. Decyduje muzyka, księżyc, ludzei – wszystko.

A kiedy piszesz teksty, to czy tworzysz w głowie piekielny obraz, czy twoja inspiracja przychodzi sama?

Dani: Otaczam się inspiracją, to sposób na życie, która zawsze do mnie przychodzi. To zależy od miejsca, w którym piszę. Tak jak już mówiłem, nie mam na to żadnej ustalonej formuły. Wiesz – byliśmy też bardzo zajęci graniem koncertów. Jeździmy w trasę odkąd wybuchła pandemia. Nie tworzyłem więc tylko w moim domu, ale też będąc w drodze, w pokojach hotelowych, w samolotach itd. Po prostu siadam i piszę.

Czy jakieś konkretne wydarzenia na świecie zainspirowały cię podczas tworzenia nowego albumu?

Dani: Cóż… myślę, że inspiracja wzięła się stąd, że świat jest trochę popieprzonym miejscem. Jak już wcześniej wspominałem, tytuł wyszedł z idei, że byliśmy tak blisko północy na zegarze zagłady. Miało to wpływ jedynie na tytuł i może jedną piosenkę. Cała reszta albumu koncentruje się na eskapizmie. Dokładnie taki efekt końcowy zamierzaliśmy osiągnąć. Stworzyliśmy bardzo chwytliwy album, bez żadnych bonusowych remiksów. Damy wam dokładnie to, co chcemy wydać – żadnych remixów ani nic podobnego, tylko dziewięć piosenek, które napisaliśmy. Życie może być chaotyczne. Ale ten chaos też bywa inspirujący. 

W klipie „White Hellebore” pojawia się postać Belle Shore grana przez Amy. Zastanawia mnie, czy Belle była prawdziwą osobą? Udało mi się znaleźć informację, że Belle Shore jest nazwą apartamentu, gdzie zamordowano młodą dziewczynę blisko windy i ciekawi mnie, czy te historie są ze sobą jakkolwiek połączone?

Dani: Nie. Belle to postać z filmu, która sprzedaje swoją duszę i czci pogańskie bóstwa, które obdarzają ją bogactwem i władzą. Jej sekrety odkrywa tanatoprakser.

Czysto hipotetycznie – myślisz, że byłbyś w stanie wykonywać autopsje?

Dani: Brałem udział w kursie sekcji zwłok, ale to nie dla mnie. Moja córka mogłaby się tym zainteresować, bo studiowała kryminalistykę i w pewnym momencie bardzo chciała pracować w policji. W ostatniej chwili zmieniła kierunek swojej kariery.

Nagranie ilu albumów uwzględnia Wasz kontrakt z Napalm Records?

Dani: Jeden. Jestem bardzo zadowolony z podjętej z nimi współpracy. Robią niesamowitą robotę jeśli chodzi o promocję „The Screaming of the Valkyries”. Wykonali świetną pracę przy tej płycie. Spełnili wszystkie obietnice, a ich skład jest naprawdę wyjątkowy. Jestem w stałym kontakcie z nimi i moim menadżerem. Współpraca z Napalm Records to przyjemność. Mieliśmy do czynienia z kilkoma wytwórniami w naszym życiu, więc wiem, co mówię. Uważam, że Napalm jest bardzo staranny i jest znakomitym partnerem w promocji tej płyty. Nikt nam nie mówił, jaką płytę mamy nagrać. Gdyby tak było, nie wydawalibyśmy pod ich szyldem.

Jak przygotowujecie się do nadchodzącej trasy? Wylatujecie do Stanów, a w czerwcu zagracie na Mystic Festival!

Dani: W tej chwili wcale nie mam czasu, ponieważ jestem zajęty robieniem wywiadów. Później lecę do LA, żeby popracować z przyjacielem. Potem wykorzystam czas w studiu, żeby się rozgrzać i przygotować do trasy. Naturalnie każdy ma swoją ideologię, którą stara się realizować lub według której żyje. Muszę przyznać, że dawno temu żyłem złudzeniami co do tego, jak daleko zespół mógłby zajść. Tak bywa gdy jesteś dzieckiem i wyobrażasz sobie występy na scenie. Śmiem twierdzić, że nikt tak naprawdę nie myśli o występowaniu przed dwoma lub trzema osobami. Wszyscy marzą o występie przed setkami tysięcy. I tak, po prostu dążyliśmy do tego, aż osiągnęliśmy ten poziom. Latem, gdy wócimy z tournee po Stanach Zjednoczonych Chaos & Carnage, organizujemy własne koncerty, wypełniając przerwy między festiwalami. Robimy tak każdego lata i to jest super, ponieważ na mniejszym koncercie gramy dla około tysiąca ludzi, a następnego dnia występujemy przed 30 000 osób. To naprawdę spory kontrast! Nie mam naprawdę ulubionego miejsca. Lubię je wszystkie.

Z tego co widziałam, to w tym roku nie zagracie w Rosji, prawda? Wspominam o tym, bo Twoja partnerka stamtąd pochodzi.

Dani: Nie zagramy w Rosji – chyba, że zapanuje pokój. Póki co nie zamierzamy tam występować. Mam dziewczynę Rosjankę i ona rozumie, dlaczego nie chciałbym wracać do Rosji. Ona chce tam pojechać tego lata. Mógłbym z nią wyjechać w podróż, ale nie chcę ryzykować, bo nie wiem, czy nie zostanę aresztowany za cokolwiek. Mogą wymyślić jakiekolwiek oskarżenia. Robili to wcześniej, co stawia mnie w dziwnej sytuacji. Nie chcę, żeby fani pomyśleli, że faworyzuję jakiś kraj. Uważam, że najlepszym i dyplomatycznym wyjściem jest powiedzieć, że nie przyjedziemy do żadnego z tych krajów, dopóki sytuacja się nie ustabilizuje i nie będzie przynajmniej jakiegoś pokoju. Szczerze mówiąc, nie widzę zakończenia konfliktu na horyzoncie. Napięcie bulgocze pod powierzchnią i nigdy do końca nie znika. Ale zobaczymy, bo bardzo tęsknię za oboma krajami. Mieliśmy w planach dużą trasę po Rosji na 2022 rok, ale nie mogliśmy jej zrealizować.

Wróćmy na chwilę do tekstów piosenek – czy sądzisz, że muzyka powinna mieć jakieś przesłanie, czy to tylko forma rozrywki dla ludzi?

Dani: Może je mieć, ale nie musi. Muzyka to potężne narzędzie, które potrafi przekazać wiadomość znacznie skuteczniej niż demokracja w większości przypadków. Słucham wielu zespołów, które niosą przesłania, takich jak Bad Religion. Głównie są to zespoły nurtu hardcore, ale kilka kapel metalowych również tak postępuje. Jeśli chodzi o Cradle of Filth, to koncentrujemy się na eskapizmie. Chcemy, aby ludzie czuli się lepiej ze sobą, aby mieli szansę na odkrywanie innych ścieżek, innych form sztuki, literatury, dramatu, teatru. To styl życia, więc staramy się ująć wszystkie te elementy. A jako styl życia, to jest czymś więcej niż muzyką! To jak czwarty wymiar, w którym ludzie się zanurzają i dają się jemu porwać. Myślę, że w obecnej sytuacji dobrze jest mieć takie ujście. Móc zniknąć na kilka godzin lub rozmyślać o innych rzeczywistościach.

„The Screaming of the Valkyries” spełni to zadanie?

Dani: Mam nadzieję, że się uda. Trzymam kciuki!

Na zakończenie chciałam spróbować jednej rzeczy i ty będziesz pierwszą osobą, jeśli oczywiście się zgodzisz. Mam 149 pytań – nazwijmy je „pytania z dupy”. Wybierz proszę jedną liczbę od 1 do 149.

Dani: 95.

Opisz sytuację, w której czułeś się najbardziej samotny.

Dani: Niech no pomyślę. Kiedyś pojechałem sam na wakacje. To były swoiste wakacje robocze z dodatkiem medycznym, bo musiałem wykonać kilka kosztownych badań. Pojechałem więc do Indii. Moja rodzina kiedyś miała tam dom. Nie moja obecna partnerka, ale poprzednia dziewczyna miała jechać ze mną. Zaplanowałem kilka naprawdę fajnych atrakcji, jak np. pałac, w którym mieliśmy nocować. W ostatniej chwili zdecydowała się jednak nie jechać, ponieważ nie spodobały jej się Indie. Uważała, że są brudne. Bała się, że zachoruje i tak dalej. Tak więc pojechałem sam i nie spodobało mi się to. Moja partnerka regularnie wyjeżdża gdzieś sama. Uwielbia podróżować do europejskich miast i odwiedzać galerie sztuki, ale woli to robić samodzielnie. Ja jednak tego nienawidzę. Zazwyczaj takie rzeczy są ok, ale gdy byłem w Indiach przez dwa tygodnie sam, to czułem się bardzo samotny, a do tego dostałem udaru cieplnego, co jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. Cholera jasna. W tamtym czasie nie do końca wiedziałem, kim jestem. Byłem z powrotem w hotelu i rozmawiałem z rodzicami, ale właściwie wcale nie rozmawiałem z nimi – mówiłem jakby do ściany. Byli bardzo zaniepokojeni moim stanem. Myśleli, że staję się trochę „samobójczy”. Nic z tego nie pamiętam. To był po prostu czysty udar cieplny. Dziwne uczucie. Zajęło mi jakieś dwa dni, by z tego wyjść. Czułem się bardzo odizolowany. Lubię spędzać czas w samotności, jestem szczęśliwy w swoim towarzystwie, ale jeśli jadę gdzieś na wakacje, żeby zobaczyć coś, odkrywać, chciałbym móc się tym z kimś podzielić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *