Akhlys w połowie października zawitał do Krakowa. Przed nimi wystąpił pochodzący z Wrocławia Forked Tongues oraz litewski Sisyphean.
Jeden z najciekawszych blackmetalowych zespołów ostatnich lat po raz kolejny zawitał do Krakowa. Tym razem dopisało mi szczęście i mogłem zobaczyć Akhlys w akcji. Absolutnie się nie zawiodłem. Podopieczni Debemur Morti Productions zagrali bardzo intensywny koncert, który z pewnością nikogo nie pozostawił obojętnym.
Akhlys zagrali w Krakowie
Akhlys potrafi stworzyć na płytach piekielnie mroczną, niepokojącą, czasami wręcz przerażającą atmosferę, podbudowaną naprawdę nielichym warsztatem muzycznym. Ich black metal jest wysmakowany, wysublimowany, zanurzony w smole marki premium. Z albumów, jakie do tej pory panowie z Kolorado wypuścili w świat, najlepiej oddaje to “Melinoë”. Choć zarówno na przykład jedynce, jak i wydanemu przed rokiem “House of the Black Geminus” niczego zarzucić nie można.
Zastanawiało mnie, czy Akhlys będzie w stanie przełożyć wyrafinowanie studyjnego materiału na środowisko koncertowe. Odpowiedź przyszła szybko, bo otwierający koncert “The Mask of Night-Speaking” bezlitośnie wtłoczył w ziemię potęgą brzmienia i precyzją wykonania. Dalej było już tylko lepiej, a zestaw siedmiu kompozycji będący przekrojem przez dorobek Amerykanów momentami przytłaczał gęstością, aby chwilę później porwać onirycznym klimatem, pięknie budowanym przez gitary oraz potężnie brzmiącą sekcję.
Były momenty, że czułem się jak Harry Angel, bohater odrestaurowanego niedawno klasyka Alana Parkera, zjeżdżający w finałowej scenie do mrocznego podziemia, pełniącego symboliczną rolę przedsionka piekła. Soundtrack do tego filmowego arcydzieła sam w sobie jest pozycją znakomitą i kompletną, ale gdyby można było coś do niego dorzucić, to w dorobku Akhlys są kompozycje, które obraz dźwiękowo uzupełniłyby znakomicie, wykorzystane w całości lub fragmentach, chociażby zamykający koncert “Tides of Oneiric Darkness” albo epicki “Pnigalion” z mojego ulubionego “Melinoë”.
Koncert trwał około dziewięćdziesięciu minut. Zamaskowani panowie z okolic Gór Skalistych nie wypowiedzieli słowa, zachęcając publikę do aktywności jedynie pokazywaniem zaciśniętych pięści albo rogów. Kolejne utwory przechodziły płynnie jeden w drugi, rozdzielane krótkim sprzężeniem. Akhlys na tych kilkadziesiąt minut przekonująco wcielili się w mroczne postacie, niczym figury ze snu, który powoli zamienia się w koszmar. Publika była zafascynowana precyzją i intensywnością występu. W powietrzu czuć było skupienie i podziw za stworzenie tak wyjątkowego klimatu. Czekam na ich kolejną wizytę, bo chcę to przeżyć ponownie.




















Forked Tongues rozpoczęli poniedziałkowy wieczór w klubie Zaścianek
Zanim doczekaliśmy się głównej gwiazdy, jako pierwszy na scenie pojawił się wrocławski Forked Tongues. Jest to projekt Cypriana z In Twilight’s Embrace.. Grali dość mrocznie jak na black metal przystało. Występ był krótki i trwał zaledwie pół godziny.













Sisyphean zagrali jako drudzy
Sisyphean to litewski zespół black metalowy, który od 2014 roku rozwija swoją mroczną, dopracowaną wizję gatunku. Nie zabrakło mistycznych przedmiotów na scenie, w tym klepsydry, którą pokazywał publiczności wokalista, a także stosu czaszek na scenie. Występ był dość długi i można było odnieść wrażenie, że zespół trochę przeciągnął. Skończyli grać tuż przed planową godziną wejścia na scenę głównej gwiazdy wieczoru.















