A Day To Remember wracają do Polski. „Takiej energii nie czuliśmy od lat” [WYWIAD]

A Day To Remember powracają do Polski z podwójną dawką koncertowych emocji! Amerykańska formacja, która od lat zachwyca fanów energetycznym połączeniem pop-punkowych melodii z metalcore’owym ciężarem, już w czerwcu zagra aż dwa koncerty w naszym kraju.

Występy promujące najnowszy album „Big Ole Album Vol.1” odbędą się 13 czerwca na Letniej Scenie Progresji w Warszawie oraz dzień później, 14 czerwca, we wrocławskim klubie A2. Oba wieczory rozgrzeją supporty Demeted oraz Violent Answer, a fani mogą spodziewać się solidnej dawki muzyki, która od lat przyciąga tłumy na całym świecie.

Grupa A Day To Remember to prawdziwy fenomen – każda kolejna płyta notuje sukcesy na listach Billboardu, a ich koncerty wyprzedają się błyskawicznie na wszystkich kontynentach. Najnowszy krążek, wydany pod szyldem Fueled by Ramen/Atlantic Music Group, udowadnia, że zespół nie traci impetu i wciąż poszukuje nowych brzmień, pozostając wiernym swojemu unikalnemu stylowi. O muzycznej drodze, inspiracjach i emocjach związanych z powrotem do Polski opowiada w rozmowie z Wiktorem Fejkielem gitarzysta Neil Westfall.

Niedawno premierę miał wasz ósmy studyjny krążek „Big Ole Album Vol.1”. Jak zmienił się Wasz proces twórczy na przestrzeni lat?

– Prawdę mówiąc, to jeden z pierwszych albumów, który w pełni nagraliśmy w LA. Co też w dość naturalny sposób wpływało na sposób wykonania pewnych rzecz oraz jego końcowy kształt. „Big Ole Album Vol.1” jest też wyjątkowy ze względu na fakt, że pierwszy raz na czele produkcji staliśmy z DrewemFulkiem oraz ZakkiemCevinim. To były największe zmiany względem wszystkich poprzednich krążków.

Jakie były główne inspiracje do stworzenia tego albumu?

– Nic nas tak nie inspiruje, jak życie, to główny temat naszych tekstów i tego wszystkiego, co chcemy przekazać za pomocą swojej muzyki. Chcieliśmy również, by nasze piosenki na tym krążku brzmiały dobrze na żywo i były przyjemne dla nas do grania, wnosząc nową energię. Wiesz, to już nasz ósmy album, więc musieliśmy go dobrze zbalansować, by jednocześnie pasował do reszty naszej dyskografii, ale nie był podobny do innych.

Jakie największe wyzwania napotkaliście podczas nagrywania tego albumu?

– Szczerze, nie wiem… Po takim czasie cały ten proces traktujemy jako świetną przygodę, bez większych wyzwań, z którymi mielibyśmy trudności. Tak jak mówiłem, dużo czasu podczas tworzenia krążka spędziliśmy w LA, gdzie pracowaliśmy tam około 2 miesiące. Później wróciliśmy na Florydę, by go dokończyć. Ale tworząc z wieloma przyjaciółmi to wszystko wydaje się być bardzo łatwe i proste. Może największym wyzwaniem było zdecydowanie, które piosenki finalnie umieścimy na krążku, spośród wszystkich, które napisaliśmy – ale to raczej przyjemne dylematy.

Masz swoje ulubione piosenki na tym albumie?

Reklama

– Myślę, że jak każdy z nas (śmiech). Jeśli mógłbym wyróżnić trójkę, postawiłbym na “Make It MakeSense”. “All My Friends” oraz “Same Team” – każdy z nich lubię w sposób szczególny.

Uważasz, że „Big Ole Album Vol.1” to Wasz najlepszy album w historii?

– Jak stworzyłeś w swoim życiu tak wiele krążków, to zawsze masz taką cichą nadzieję, że każdy kolejny jest lepszy od poprzedniego. „Big Ole Album Vol.1” to nasz najnowszy album, który traktujemy jako zbiór tego wszystkiego, co nauczyliśmy się przez ostatnie lata. Kosztował każdego z nas mnóstwo wysiłku, by być najlepszym, co kiedykolwiek zrobiliśmy. Natomiast mam świadomość, że każdy z naszych krążków jest bardzo ważny dla wielu ludzi, że stworzyliśmy wokół nich mnóstwo pozytywnych wspomnień i budzą pewien rodzaj nostalgii. Więc stworzenie najlepszego krążka w naszym dorobku jest czymś bardzo ciężkim, bo poprzeczka jest naprawdę wysoko, więc staramy się o tym zbytnio nie myśleć w ten sposób, by uniknąć nakładania na siebie niepotrzebnej presji.

Jest jakiś emocja przewodnia, która towarzyszyła wam przy tworzeniu i ma swoje przełożenie w muzyce?

– Myślę, że frustracja była czymś takim. Cały ten okres dookoła pandemii u każdego z nas wzbudza negatywne emocje połączone z ogromną bezradnością. Ale udało nam się to momentami przekuć też w radość. Wiele z tych piosenek jest zabawnych, co też nas jarało, że mogliśmy zrobić coś, co naprawdę wzbogaci naszą dyskografię, bazując na pozytywnych emocjach, a nie na zamartwianiu naszych odbiorców.

Jaki feedback zbieracie od fanów względem nowego krążka?

– To całkiem śmieszne, bo mnóstwo osób obawiało się, że całość będzie utrzymana w klimacie singla “Feedback” i do dziś nie rozumiem, czemu się tym martwili (śmiech). Na koncertach natomiast i wspomniany “Feedback”, i reszta materiału, przyjmowana jest niesamowicie. Takiej energii nie czuliśmy od lat.

Wspominaliście wielokrotnie, że tym krążkiem “chcecie wrócić do korzenii”. Gdzie ten powrót jest najbardziej zauważalny?

– Nasze ostatnie krążki, jak “You’reWelcome” były bardzo eksperymentalne i próbowaliśmy na nich wielu rzeczy. Natomiast teraz, przy pracy nad „Big Ole Album Vol.1”, otoczyliśmy się ludźmi, którzy naprawdę rozumieją o co chodzi w “A Day To Remember” na podstawowym poziomie. Tworząc każdą z piosenek mieliśmy więc na uwadzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *